Birma, Loikaw – plemię Padaung (kobiety o długich szyjach)

image

W drodze do Loikaw byliśmy całkiem sami. Jechaliśmy podskakujacym autobusem przez wertepy państwa Kayah starając się nie wystawiać naszych bladych twarzy przez okno. Do niedawna bowiem cały region był zamknięty dla zagranicznych turystów i mimo tego, że oficjalnie nie trzeba mieć już żadnego pozowolenia na dotarcie do Loikaw to do tej pory zdarza się, że turyści są zawracani przez wojsko w połowie drogi, o czym szeroko rozpisuje się Lonely Planet i co jest głównym powodem, dla którego mało kto wybiera się w te rejony.

Stan Kayah to jeden z tych przygranicznych terenów w Birmie, który konsekwentnie występował przeciwko juncie. Dzisiaj nikt już nie ma złudzeń, że armia wygrała, ale jak to w wojnach domowych bywa, raczej ciężko mówić o tym, że ktoś wygrał, czy przegrał. Obraz stanu jest taki, że na pierwszy rzut oka widać, że tu nie dzieje się najlepiej. Brak inwestycji przez wiele lat doprowadził do gospodarczej zapaści regionu. Poniżej naprawa drogi w centrum Loikaw.

image

image

image

image

 Jedna z kilkunastu barier drogowych na drodze z Inle do Loikaw, które przyprawiają o mini zawał serca 😉

image

image

Na dole chłopaki z Narodowej Armi Wyzwolenia Karenów.

image

A poniżej nasz hotel w pełnej krasie.

image

image

Trekking do wioski Padaung zajmuje około godzinę. Jak do tej pory nie wolno zrobić go na własną rękę i trzeba wynająć przewodnika, który tani niestety nie jest. Z racji tego, że turysta nie może poruszać się na skuterze, trzeba też zatrudnić kierowcę, który o dziwo jest jeszcze droższy od przewodnika. Koniec końców podróż do wioski robi się całkiem kosztowna, ale trzeba przyznać, że na prawdę urokliwa. Region ma wprost gigantyczny potencjał turystyczny.

image

image

image

image

image

wejście do wioski Padaung

image

image

image

image

Jest to jedyne miejsce w Azji (jeżeli nie na świecie), gdzie można spotkać kobiety o długich szyjach w ich naturalnym otoczeniu. W każdym innym miejscu kobiety żyją z turystyki pozując do zdjęć, sprzedając pocztówki i wystawiając siebie przez cały dzień na widok publiczny. W Tajlandii notabene pojawiły się w wyniku konfliktu Karenów z rządem w 1989 roku, podczas którego doszło do prześladowań miejscowej ludności co doprowadziło do exodusu kobiet Padaung z Birmy. To jedna z trzech wiosek, w których życie dalej toczy się swoim zwykłym, wolnym rytmem. Do tej pory zostało tu 8 takich kobiet, przy czym najmłodsza ma obecnie 35 lat. Zwyczaj stopniowo umiera co związane jest z prześladowaniami rządowymi i… globalizacją. Dzisiaj coraz mniej ludzi jest dumnych z odmienności kulturowej i wszechobecnie promowana jednakowość ma swoje skutki nawet w tej, wydawałoby się, zapomnianej krainie.

Pierwsze 6 pierścieni zakłada się dziewczynkom kiedy kończą 5 lat. Kiedy mają 9 lat powinny nosić ich 14, w wieku 14 lat – 19, aż dojdą do 25 pierścieni w wieku od 18 do 25 lat. Skąd wziął się ten zwyczaj ? Do końca nie wiadomo, ale zasadniczo istnieją 3 najbardziej przekonujące teorie na ten temat. Pierwsza z nich mówi o tym, że w wierzeniach Padaung ich lud pochodzi od kobiety smoka i pół mężczyzny – pół anioła. Kobiety chcąc upodobnić się do smoka wydłużały swoje szyje, nosząc początkowo obręcze zrobione ze srebra lub złota, a obecnie z brązu. Druga teoria mówi, że kobiety nosząc pierścienie były mniej atrakcyjne dla obcych plemion, przez co zmniejszały swoją szansę na stanie się niewolnicami obcego ludu. Trzecia teoria, moim zdaniem już totalnie od czapy, mówi o tym, że pierścienie miały chronić kobiety przez atakami tygrysów. Coś mi mówi, że ostatnia grupa antropologów wypaliła za dużo opium.

image

image

image

image

Tu trochę zostaliśmy zmuszeni do napicia się lokalnego alkoholu z miejscowego zboża. Nieopatrznie wykazaliśmy zainteresowanie co też takiego one tam piją w tym dzbanie i jak już częstowały to głupio było odmówić. Jak nie trudno się domyślić nikt nam słomki nie wymienił, a znając tutejsze standardy słomka nie była ani wymieniana ani czyszczona nigdy do tej pory, przez co trunek po prostu nie mógł dobrze smakować. Inna sprawa, że tutaj nic samo nie będzie fermentować, więc do półproduktu trzeba napluć, żeby fermentacja wystartowała …

image

image

Wcześniej pisałem, że najmłodsza kobieta nosząca pierścienie ma 35 lat. To prawda i nie prawda. Prawda dlatego, że tamta kobieta nosi pierścienie naturalnie, tradycyjnie, w sensie, że jak była mała to rodzice założyli jej to na szyje, tak jak zakładali to ich matkom i babkom. Nie prawda dlatego, że obecnie dziewczynka na zdjeciu poniżej też nosi pierścienie, ale ujmując rzecz krótko – jest to sposób na zarabianie kasy przez jej rodziców. Rodzice wiedzą, że region się otwiera i lada dzień zjadą się tu ludzie, a ludzie to pieniądze wobec czego mimo, że matka sama pierścieni nie nosi to założyła je swojej córce i ”wypchała” ją przed nasz obiektyw. Teraz czy robić jej zdjęcie w takim razie czy nie robić ? Szczerze czujemy się winni, bo co z resztą widać poniżej, dziewczynka na zachwyconą nie wygląda. Pozostawiamy pytanie każdemu do własnej odpowiedzi, ale polecamy głębszą na ten temat refleksję.

image

Z wioski Padaung pojechaliśmy jeszcze na drugą stronę Loikaw żeby zobaczyć wioski animistów. Takich możnaby powiedzieć – książkowych. Tu duszek, tam duszek, drzewa i kamienie święte, a o wszystkim decyduje czarownik. Po drodze szybka wymiana 100 $ 😉

image

Tradycyjnie już nie mogliśmy wjechać do wioski Kayan, ale nic nie stało na przeszkodzie do zobaczenia ich świętego miejsca. Monumenty z tyłu, w kształcie odwróconych mieczy, rzecz jasna mają pomagać w kontaktach z Bogami. Typowy Kayan – animista, nie podejmie w życiu żadnej decyzji bez porady czarownika. Czy wybiera się w podróż do stolicy, czy zamierza wybudować dom, słowem od rzeczy małych do wielkich – musi zasięgnąć rady. Nie ma innej możliwości. Czarownik za drobną opłata służy radą na zawołanie.

image

U nas cyganie wróżą z kart, z ręki, z fusów, z kuli czy nie wiem jeszcze z czego. Tutaj czarownicy takich sztuczek nie znają, za to potrafią zobaczyć przyszłość w… kościach kurczaka. Za opłatą zabijają kurę, rozrywają na strzępy i patrzą jak układają się kości z krwią na ich magicznym stole. I to tak, przy śniadaniu, po obiedzie czy kolacji. Nie tam żaden duży rytuał. Ot taka tam wróżba, bo kobieta jedzie do urzędu w Rangunie.

image

Podróż do Loikaw była interesująca z jeszcze jednego powodu.

pole opium

Massimo Merlini, www.crestock.com

Czy w Birmie nadal produkuje się opium ? Co do tego nie mamy żadnych wątpliwości. Nigdzie wcześniej do tej pory nie czuliśmy tak bliskiej obecności pól maku jak w okolicach Loikaw. Tu ma się wrażenie, że to jest za tą górą, kawałek dalej, tuż tuż. Opium można kupić bez najmniejszego problemu. Jeżeli np kelner po 2 minutach znajomości 10 razy powtórzy, że może dla Ciebie zrobić wszystko, dosłownie w-sz-y-s-t-k-o to znaczy, że znalazłeś człowieka. Przez całą naszą podróż przez państwo Szan, aż do tej pory staraliśmy się jakimś cudem dostać na takie pole i to zobaczyć, zbieraliśmy informacje pytając przewodników i innych świrów, którzy mieli taki plan jak my. Bezskutecznie. Każdy gdzieś słyszał, znał konkretną lokalizację ba ! nawet przewodnik dawno temu na takich polach pracował, jednak nikt nie chciał nas tam zabrać, a my nawet nie staraliśmy się nikogo specjalnie przekonywać. Jest to jeden z największych sekretów współczesnej Birmy, skrzętnie kamuflowany przed szerszą opinią publiczną. Rząd miał walczyć z mafią i zarzeka się, że to robi, ale nie robi, bo robić nie może. Gdyby walczył, tak jak to deklaruje to porozumienie z Karenami nie byłoby nigdy możliwe. Do tej pory jest cichy status quo – wy uprawiacie opium, ale z nami nie walczycie, my kontrolujemy doliny i nie walczymy z wami. Każda osoba z zewnątrz, łącznie z miejscowymi, która chciała by na takie pole wejść najprawdopodobniej zginie. To dociera dopiero do człowieka, kiedy pyta kolejną osobę, która opowiada o tym, ze strachem w oczach. W wioskach w okolicach Loikaw, nawet stali handlarze zajmujący się handlem obnośnym od jednej wioski do drugiej nie mogą zostać dłużej niż na jedną noc. Później muszą bezwzględnie opuścić wioskę. Jaki może być tego powód ? Chyba nie muszę odpowiadać. Jeżeli zatem myślisz, że uda Ci się od tak wejśc w pole opium w Birmie to zapomnij. Nikt Cię tam nie zabierze. Jest parę opcji jak to zrobić, ale to zakrawa na hollywodzkie scenariusze i nie wydaje nam się, żeby było tego warte. Staraliśmy się, próbowaliśmy, ale wszystko w granicach bezpieczeństwa. Tu trzeba ostro wyjść poza wszelkie granice i może, może wtedy się uda…

Kolejny wpis z Bagan 😉 Kliknij tutaj.

2 thoughts on “Birma, Loikaw – plemię Padaung (kobiety o długich szyjach)

  • 1 stycznia, 2015 at 3:47 pm
    Permalink

    Trochę przesadzone, widziałem plantacje. Dzielą się na te sponsorowane przez juntę i stworzone na własną rękę. Te drugie często są niszczone celem uzupełniania statystyk walki z narkotykami choć docelowy odbiorca jest ten sam 😉 Ze względu na wzrost popularności miejscowości przez turystów w Loikaw, lokalizacje plantacji zostały zmienione, przesunięte je w głąb gór. W samym Loikaw w tym roku licencję na przewodnika uzyskało 10 osób, do tego buduje się i wybudowano kilka duużo lepiej wyglądających i funkcjonujących hotelów. Po prostu musieli was naciągnąć, bo kwota 15-20$ za cały dzień z przewodnikiem, chyba nie jest wysoka. W każdym razie warto jechać do Loikaw. Jeszcze jedna sprawa – dojazd jest dozwolony, ale tylko autobusem, w innym wypadku czeka nas niemiła niespodzianka.
    Smutna prawda odnośnie kobiet żyraf – spotkane młode dziewczyny w innych miejscach turystycznych bez skrupułów wyjaśniły, że zakładają im obręcze ze względów na turystyczny biznes i nie ma tu nic z tradycji, rodzice pochodzą np. z Yangoonu..

    Reply
    • 5 stycznia, 2015 at 2:34 am
      Permalink

      Mozna zapytac, gdzie Pan widzial te plantacje ? Jezeli znalazla by sie fotka to ladnie bym sie w Pana kierunku usmiechnal, bo ostatnie zdjecie musialem niestety zapozyczyc z niewiadomego zrodla gdzies w internecie co nie do konca mi odpowiada… Co do ceny za przewodnika to koszt okolo 20 – 30 dolarow (ceny na pazdziernik 2014) plus obowiazkowo cena za taksowke w granicach 40-50 dolarow i moze w tym miejscu nie wyrazilem sie rzeczywiscie dosc precyzyjnie. Przewodnicy maja swoich taksowkarzy i nie wsiada z nami na motor i nigdzie nie pojada – trzeba dodatkowo zaplacic za taksowke ktora jest drozsza od uslugi przewodnika i stad robi nam sie cena ok 80 dolarow za dzien co w warunkach birmanskich wydaje sie absurdalnie wysokie. Co do kobiet zyraf – jak we wpisie o malej dziewczynce.

      Reply

Dodaj komentarz