Birma, Mandalay i okolice (cz. 2)

image
Wiele razy spotkaliśmy się z opinią, że Mandalay nie reprezentuje sobą nic szczególnego. W porównaniu jednak do innych miast tej części Azji naszym zdaniem wcale nie wypada najgorzej. To prawda, że jest zatłoczone, prawda, że jest brudne, ale braku klimatu na pewno nie można mu odmówić.

Po pierwsze w centrum znajdują się mury starego miasta z rekonstrukcja dawnego pałacu królewskiego. O ile do środka raczej wchodzić nie ma po co, bo odbudowa z tego co nam wiadomo delikatnie mówiąc się nie udała, to z zewnątrz mury wyglądają na prawdę imponująco. Cały obszar cytadeli ma 413 hektarów. Kawał cytadeli.

image

image
Poza tym to miasto żyje. Tu targ, tam port, gdzie indziej pogoda i przede wszystkim masa ludzi jadąca w tym lub w innym kierunku. Fakt, ze jest biednie, ale ta bieda w żaden sposób nie kłuje w oczy, nie uwiera. Każdy ma mało i każdy stara się jakoś sobie z tym poradzić. Na ulicy nie widać żebraków, nikt tez nie stara się nas oszukać. Tak na prawdę to nawet to nie ma o co się targowac. Za taksówkę, czy przewodnika chcą od nas takie grosze, ze i tak zawsze zostawiamy jakiś nieduży napiwek. Tak po prostu – za uczciwość.

image
To co turystę może trochę przestraszyć to absolutna ciemność po zmroku. Ok 21 gasną latarnie i ulice przypominają jeden wielki slums. Ruch prawie zamiera i tam, gdzie pare godzin wcześniej trudno było przejść przez drogę teraz lokalsi grają w piłkę albo palą ogniska. Bary szybko robią się pełne, a ludzie robią się bardzo pijani. Tutejszym hitem jest Grand Royal Whiskey po 9 zł za butelkę. W barze. W sklepie jest taniej.

image

Tradycyjnie z wielka micha jedzenia 😉

image
Poza tym, miasto ma niezliczoną ilośc klasztorów i pagod, przy czym my zwiedzilismy dwa najbardziej godne uwagi miejsca. Pierwsze to Kuthodaw Pagoda, drugie to słynna w całej Birmie i świecie buddyjskim – Maha Muni Pagoda.

Kuthodaw Paya to miejsce o tyle niezwykle, że aż ma się wrażenie ze mocno przesadzone. W środku placu znajduje się duża stupa (bo jakże), a dookoła znajduje się 729 mniejszych. 729 ! Każda mniej więcej 3×3 metry i na 4 wysoka i kazda to taki niby domek dla marmurowej tablicy na której wyryty jest fragment tipitaki. Zadaszono w ten sposób cały kanon therawady w państwie, gdzie cegła w mieście jest luksusem. Było nie było najwieksza książka na świecie.

image image
image
image

Maha Muni Paya tez wydaje się być z innej planety. Jedno z najbardziej świętych miejsc w świecie buddyjskim. Stanowi podobno wierne odzwierciedlenie wizerunku Buddy, który miał pojawić się w Arakanie w 554 r. p.n.e. Zobaczyć posag to dla wierzących mniej więcej tak jakby zobaczyć samego oswieconego. Posag kapie złotem. Dosłownie.

image
Dzień złotego Buddy zaczyna się od porannej toalety. Mnisi przychodzą ok 4 rano i starannie myją mu twarz z czyszczeniem ząbków włącznie. Po tej ceremonii schodzą się wierni i pogrążeni w modlitwie przyklejają ”złote listki” do posagu dzięki czemu Budda z dnia na dzień, z roku na rok ulega pewnym deformacjom. W ten sposób wierni poprawiają swoją karmę, a Budda nabiera masy 😉

image
Kobiety nie moga wejsc do pomieszczenia, gdzie znajduje sie posag. It is a Man’s Man’s World 😉

image
Jakby Budda mial malo zlota, to sciany rowniez sa pozlacane.

image

image
Co do listków to mieliśmy okazje zobaczyć jak wyglada ich produkcja. Przydrozny blaszak jak każdy inny, a w środku trzech chłopa, przez 6 godzin dziennie, praktycznie non stop wali młotem w grudkę złota doklejając ją do bambusowego papierka. Co na to inspekcja pracy ? A co to jest inspekcja pracy ? …

image
image
image

Do kategorii ludzi, którzy w życiu maja krótko mówiąc przesrane, dołączam kolejnego Pana, a raczej Panów których życie koncentruje się wokół mostu U Bein pod Mandalay. Most wybudowany jeszcze w XIX wieku, liczący ok 1200 metrów, uznawany za najdłuższy most tekowy na świecie – piękne miejsce na fotkę przy zachodzie słońca. Kiedy turyści pływają łódkami i cykają sobie zdjęcia mało kto zwraca uwagę na facetów w podartych koszulach, stojących po szyje w wodzie z bambusową wędką. Bambusowa wędka, czyli kijek z kawałkiem żyłki na końcu. Codziennie od świtu do zmierzchu stoją w wodzie i łapią ryby na potrzeby swojej rodziny. Palę papierosa, patrzę na to i nie wierzę. Przecież ich życie zrewolucjonizowałby kołowrotek. Stanąłby sobie na moście tu gdzie ja dogaszam fajkę, rzucił w to miejsce, w którym teraz stoi i tyle w temacie. Dramat tego człowieka polega na tym, ze nigdy go nie będzie na ten kołowrotek stać. Ta bambusowa wędka to cale jego życie, a te ryby które złapie wespół z ta wędką to cały jego majątek. Widzę jak wychodzą z wody, maja poważne oznaki wyziębienia, ale jutro przyjdą tu znowu. Bo co robić Panie jak nie ma co robić ? Katastrofa.

image
image
image
image
image
image
image

Z Mandalay wybraliśmy się łódką do pobliskiego Mingun. Wioski słynącej z największego czynnego dzwonu na świecie i z olbrzymiej, nieukończonej wprawdzie, ceglanej stupy. Budynek nie został ukończony, bo astrolog przepowiedział królowi, ze kiedy stupa zostanie ukończona to król umrze. Wobec tego król uznal, że w sumie jest ładnie tak jak jest i dalszej budowy zakazał. Rzeczywiście jest ładnie. Droga zaczela sie w miejskim porcie, a jak to w porcie – nikt nie odpoczywa.

image
image
image
image
image
image
image

image
image
image

Na górę co prawda wchodzić nie wolno, ale w 3 świecie takie zakazy są prawie jak czerwone światło dla pieszych w Warszawie – umowne.

image
image
image
Tu naszla nas taka refleksja – kiedy to sie rozpadnie ?

image

image
image
image
image
image

Obecnie jesteśmy w drodze do Bagan. Udało nam się dojechać do Loikaw, gdzie skończyło się Lonely Planet, a zaczęło się kombinowanie. Zanim jednak coś o tym napiszemy po drodze Hsipaw i Inle Lake, ale teraz kierujemy się w regiony szybszego internetu wiec może nie jest to tak odległe. Pozdrowienia !

image

 

Kolejny wpis z Hsipaw, kliknij tutaj !

One thought on “Birma, Mandalay i okolice (cz. 2)

Dodaj komentarz