Birma (Myanma), Mandalay – czas w drogę !

image

Kiedy pierwszy raz jechaliśmy przez Indochiny w 2010 roku Birma wydawała się nam bardzo odległa – nie tyle geograficznie, co mentalnie. Mimo tego, że wówczas za wiele o tym państwie nie wiedzieliśmy to pamietam, że wydawała się w pewien sposób poza zasięgiem. Laos, Kambodża, Wietnam tak, ale Birma ? Coś tu nie grało, coś stwarzało barierę psychologiczną. Dzisiaj tych barier już nie ma i jesteśmy w państwie, którego wtedy się obawialiśmy. Pojawiły się za to inne bariery, znacznie bardziej namacalne – zezwolenia rzadowe.

Bo o jakim my panstwie w ogole mowimy ? Birma, a od 1989 roku oficjalnie Myanma to panstwo, ktore nie latwo opisac i wlasciwie ocenic. Jest to drugi – najwiekszy kraj Azji Poludniowo – Wschodniej (po Indonezji), z calkowita liczba ludnosci ok 62 milionow i PKB per capita ok 870 $  (Polska – ponad 13 tys USD), bedac tym samym najbiedniejszym panstwem Azji Pol-Wsch. To co rzutuje w najwiekszym stopniu na codzienne zycie obywateli to podzialy etniczne, niespotykane chyba nigdzie indziej w panstwach kontynentalnych. Mowi sie, ze zyje tu od 30 do ponad 100 roznych grup narodowosciowych. Trudno to nawet policzyc. Drugim czynnikiem, ktory zwiazany jest z reszta bezposrednio z pierwszym problemem tego kraju jest tatmadaw – junta wojskowa, ktora w sposob autorytatny i bezkompromisowy rzadzi tu niepodzielnie od 1962 roku – stanowiac fatalny przyklad betonowego rezimu, ktory mimo braku jakiegokolwiek spolecznego poparcia, mocno trzyma sie wladzy za pomoca kija i karabinu (marchewki tu nie ma i nigdy nie bylo). W ostatnich latach, tj od 2011 dostrzega sie tzw odwilz birmanska – przypominajaca troche nasz Okragly Stol – junta formalnie zostala rozwiazana, a u wladzy zastapil ja cywilny rzad (skladajacy sie wprawdzie z bylych wojskowych), zalegalizowano opozycje a za rok maja sie odbyc (podobno) demokratyczne wybory. Sytuacje najlepiej oddaje, chyba fakt, ze ludzie tych ”demokratycznych” wyborow sie zwyczajnie boja. Mowi sie ze jezeli wybory znow wygra wojsko to w panstwie zapanuje chaos na nie widziana tu od dawna skale. Dzisiaj rebelii, organizacji partyzanckich, antyrzadowych nastawionych na niepodleglosc, lub co najmniej autonomie w Birmie nie brakuje. Przegrana opozycji z Aung Saung Suu Kyi na czele to bedzie istne powstanie narodowe, nie majace nic wspolnego z banda przygranicznych watazkow. To tyle z informacji generalnych i koniecznych (przynajmniej w tym miejscu, bo historia tego kraju jest na prawde fascynujaca). Wbrew pozorom nie siedzimy tu w okopach i jest calkiem normalnie 😉

Mandalay
Tak wiec wyladowalismy w Mandalay na polnocy kraju – jednym z dwoch portow lotniczych przyjmujacych zagranicznych turystow. Bylo to istne zderzenie  sie czlowieka lecacego z laickiej Europy do najbardziej uduchowionego panstwa Azji. Ilosc klasztorow, mnichow, pagod, stup, wszelkiej postaci Budd i swiatyn przerosla nasze wszystkie oczekiwania. Czujemy ze po tym zastrzyku buddyzmu, Wielki Budda w Bangkoku znow bedzie musial zaczekac na nasze odwiedziny 😉

image

Przygode z miastem zaczelismy od wejscia na Wzgorze Mandalay. Na szczycie byl, jakze by inaczej, zloty Budda, ale nie on byl celem naszego podejscia. Z wzgorza roztaczal sie przepiekny widok na ostatnia stolice krolewskiej Birmy.

Mandalay

image
Kiedy tylko pojawilismy sie na dlugich schodach prowadzacych na szczyt obiegla nas grupka mlodych mnichow glodna nauki jezyka angielskiego. Ze wzgledu na slaba jakos nauczania w klasztorze, mnisi korzystaja z okazji i zagaduja turystow. Biorac pod uwage ze w jedna strone z klasztoru do bram wzgorza jest lekko liczac godzinka piechota to ich ped do nauki jest na prawde godny podziwu. Chlopcy chodza tam codziennie.

image

image

image
Dobra mina do zlej gry. Ledwo udalo nam sie wejsc, bo w pierwszy dzien daleko nam bylo do przyzwyczajenia sie do panujacego klimatu.

image

IMG_0013

Mnisi tak nam sie spodobali, ze zapytalismy sie czy mozemy zajrzec do ich szkoly – klasztoru. Pokazali nam wszystko poza tym w jakich warunkach mieszkaja. Bylo im wyraznie wstyd i nie za bardzo chcieli to pokazac, a my nie naciskalismy wychodzac z zalozenia ze taka wizyta wynika tylko z ich uprzejmosci i grunt zeby im bylo milo ze nas goszcza i nam ze jestesmy goszczeni przez nich. Reszta nie ma wielkiego znaczenia.

image

Mnisi budza sie codziennie o 5 rano i zaczynaja dzien od tego, ze wychodza w miasto zbierac ryz, ktory ludzie daruja mnichom w celu poprawy swojej karmy. Ryz ktory zbiora rano musi wystarczyc im na caly dzien. Potem modlitwa, szkola i czas wolny, w ktorym albo graja w pilke, albo ida uczyc sie angielskiego. Pozniej siusiu, Budda i spac. Z naszego punktu widzenia trudno to zrozumiec, ale rodzice wysylaja czesto swoje dzieci do klasztoru w wieku 5 lat co skutkuje tym, ze nie widuja ich pozniej przez wiele, wiele lat.

image

IMG_0066

school in Mandalay

image

image

imageW Mandalay poruszalismy sie na wypozyczonych z hotelu rowerach co samo w sobie stanowilo przygode. Odnalezienie sie w ruchu ulicznym, gdzie nie ma zadnych znakow, swiatel, kazdy jedzie gdzie chce, jak chce i czym chce to spore wyzwanie.

image

image
Bo tu trzeba napisac, ze w Azji cale zycie toczy sie na ulicy. Czlowiek budzi sie i wychodzi na ulice, tu pracuje, je i odpoczywa, tu spotyka sie ze znajomymi i idzie spac do domu, wybudowanego zaraz przy ulicy. Kazda restauracja jest otwarta na ulice, mozna wejsc, mozna zajrzec, mozna zjesc i popatrzec co dzieje sie na zewnatrz, ale prawda jest taka ze czlowiek nigdy nie jest w srodku. Rzadko ktora restauracja czy bar ma jakis balkon, nie mowiac o tym do zadnej nie schodzi sie do piwnicy. Ulica azjatycka rozni sie w kazdym calu od naszych. U nas ulica jest po prostu – ulica. Nasze sa calkowicie odduchowione, sluzace tylko do tego aby dostac sie z miejsca na miejsce. Czlowiek jest calkowicie anonimowy bo w wiekszosci ludzie poruszaja sie samochodami. Tu tej anonimowisci nie ma. Kazdy porusza sie skuterem, albo na rowerze, a malo kto jezdzi w kasku. Mozna kiwnac, pomachac – kazdy wie kto jest kim. Nawet jak ktos jedzie samochodem to i tak wiadomo kto to, bo samochodow za wiele tutaj nie ma. Halas, gwar, ruch nieporownywalny nawet z Krupowkami w szczycie sezonu 😉

image

image

image

image

image

IMG_9904

  image

image

image

image

Wrazen z Mandalay i okolic mamy tyle, ze wystarczy spokojnie na kolejny post. W tym miejscu musimy skonczyc co najmniej z dwoch powodow – raz ze ten wpis i tak jest juz dlugi, dwa, ze zaraz zamkna nam knajpy i bedziemy musieli klasc sie spac glodni a przed nami jutro dluga – 12 godzinna podroz do Loikaw, ktora najprawdopodobniej nie bedzie uslana rozami. Kolejny wpis tak predko jak to mozliwe. Pozdrawiamy !

PS: Kolejny wpis już dostępny, kliknij tutaj ! 

2 thoughts on “Birma (Myanma), Mandalay – czas w drogę !

Dodaj komentarz