Birma – przemyślenia przedpodróżne

No i stało się. Pora wyjazdu do Birmy przyszła znacznie szybciej niż można było się tego spodziewać. Czas zdaje się ulatywać nie wiadomo gdzie i kiedy. Wczoraj przecież był piątek, a dzisiaj mamy niedziele. Co do cholery stało się z sobotą ? Tyle chciało się zrobić, tyle było zaplanowane, a wyszło tak, że znowu trzeba to odłożyć na ”później”, aż w końcu ”później” robi się do tego stopnia ”teraz”, że po prostu trzeba działać. Nie inaczej jest w tej chwili. Gdyby tempo mojej pracy wyglądało tak przez ostatni tydzień, jak wyglądało dzisiaj to czuję, że Birma przyjechała by do mnie, a nie ja do niej. Pakowanie, kwestie wizowe, hotelowe, paszpartowe, autokarowe, związane ze studiami – okazało się, że wszystko da się zrobić w jeden krótki dzień. To co ja robiłem przez ostatni tydzień ?

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Po chwili dochodzę do wniosku, że chyba to co przed podróżą jest najważniejsze – po prostu o niej myślałem. Siedzieliśmy nad mapą, czytaliśmy książki i staraliśmy się zaplanować co my tak w ogóle zamierzamy tam robić. W przypadku tego kraju zajęcie, które zazwyczaj robię z pasją i od którego nie mogę się odkleić doprowadziło mnie niestety do stanu, w którym rozkładam ręce i mówie otwarcie – nie wiem, poddaje się. No nie wiem, bo cytując klasyka ”to co wolno, jak k***a nic nie wolno ?”  Czytam o tym, że w Birmie, żyje ponad 130 najbardziej rozmaitych grup etnicznych i myśle tylko o tym, że będę jeździć do co ciekawszych, skacząc z jednego miejsca na drugie, a tu się okazuje, że… nie wolno ! Że posterunki policji, ze wojsko, że kontrole i że żaden obcokrajowiec nie ma prawa wjazdu w te najbardziej interesujące z punktu widzenia podróży regiony. Oficjalnie dla twojego bezpieczeństwa – nieoficjalnie, bo to nie jest w interesie władzy. Nie daj Panie Boże zostawisz ”dzikusom” parę dolarów, a oni za te twoje dolary kupią pistolet, czy inne granaty i będą walczyć z jedynie słuszną władzą. Nie daj Boże okaże sie, że zobaczysz jeszcze pola maku, czy marihuany, których tam przecież miało nie być, bo oficjalnie wojsko zrobiło z tym porządek. Wiele osób jednak mówi, że tzw Złoty Trójkąt istnieje i produkuje nadal. No ale właśnie –  mówi, a nikt nie udowodnił, nie cyknął fotki i nie pokazał. Wobec tego patrzysz na mapę, wybierasz plemię, sprawdzasz drogę – jest, oceniasz odległość – do zniesienia, wchodzisz na stronę Ministerstwa Hotelarstwa, czy innego złodziejstwa i okazuje, się że ”Arrival is temporarily not permitted.” Albo lepiej ! Cieszysz się bo regionu do którego bardzo chciałbyś pojechać na liście nie ma, ale po bardziej wnikliwej analizie okazuje się, że każda prowadząca tam droga przechodzi przez inny region, który już na tej liście widnieje i w żaden sposób tam nie dojedziesz. Lotniska też nie ma więc chyba tylko balonem. No balonem w sumie nie było by tak źle –  może spróbujemy. Czuje się jakbym walił głową w mur. Wchodzę na blogi – jeden, drugi, trzeci, czwarty (coś ostatnio ta Birma popularna swoją drogą) i co ? te same miejsca… Nie powiem, że nieciekawe, bo świątynie w tym państwie zdają się być najpiekniejszymi świątyniami na świecie, ale…. kurde no nie o to mi trochę chodziło. Bagan, Inle Lake, Kalaw, Rangun, Mandalay i jakaś plaża – każdy blog to samo. Parę wyjątków, ale nic szczególnie spektakularnego. Czyli nie da się dalej… więcej… ? Podobno się nie da, ale postaramy się to zweryfikować. Birma wydaje się wyjątkowo ciekawa, ale jak każdy Polak mam chyba poczucie, że jak czegoś mi nie wolno to tym bardziej tego chcę, a jak nie uda mi się zrealizować tego na co na prawdę mam ochotę to boję się, że zostanie we mnie poczucie niedosytu. Wobec tego, ze już na wstępie tamtejsza władza nas dość mocno poirytowała, to plan jest taki, żeby nie dać im na nas zarobić. Zadanie trudne, ale na pewno w jakimś stopniu wykonalne. Omijanie wojskowych hoteli, wymiana dolarów na ulicy u cinkciarzy (co jest nielegalne) i wszystko, ale to wszystko ”bez kwita” myślę, że wniesie do podróży więcej kolorów. W końcu co będziemy finansować ? Walkę z mniejszościami ? Z plemionami, które w skutek globalizacji i tak znikają na naszych oczach ? Nie, tego robić nie będziemy. Nie chcę tutaj nadmiernie prężyć muskułów, ale zobaczymy co da się zrobić. Kwestia programu podróży zostaje zatem mocno otwarta i na miejscu zorientiujemy się co na prawdę wolno, a czego nie.  Azjo Południowo – Wschodnia – witaj ponownie.

Pierwszy wpis z Mandalay, kliknij tutaj !

One thought on “Birma – przemyślenia przedpodróżne

  • 16 września, 2014 at 2:52 pm
    Permalink

    wyrzuc ksiazke do kosza, a planowanie zacznij na miejscu. przejechalismy ten niesamowity kraj rowerami, bylismy w miejscach gdzie ludzie nie widzieli bialego czlowieka, spalismy w swiatyniach u mieszkancow na podlodze i co….zyjemy 🙂
    zapraszamy do poczytania troche o Myanmarze na naszym blogu i obejrzenia fotek na FB
    http://www.namiotnaszdom.wordpress.com

    spieszcie sie, bo to ostatni tak magiczny kraj na swiecie (omijajc oczywiscie miejsca TURYSTYCZNE)

    Reply

Dodaj komentarz