Naypyidaw, Birma

Naypyidaw

Kiedy w Bagan ktoś nas pytał, gdzie jedziemy dalej, a my mówiliśmy, że do Naypyidaw (czyt. nejpido), ludzie się dziwili i pytali krótko ”po co?”. Mieliśmy spore kłopoty z udzieleniem sensownej odpowiedzi. Obecna stolica Birmy, a zmieniano ją w historii ponad 20 razy, w niczym nie przypomina miast, które widzieliśmy do tej pory. Przepastne przestrzenie, brak ruchu drogowego i nieskazitelny porządek dają poczucie przebywania w równoległej rzeczywistości i to jest chyba główny powód dla którego tu przyjechaliśmy. Zrobienie mini reportażu o pomyśle, który zrodził się w chorej głowie generała Than Shwe i zmaterializował w postaci tego miasta nie dawało nam spokoju. Informacje, które do nas  docierały, były zbyt abstrakcyjne, żeby nie zatrzymać się tutaj chociaż na jeden dzień.

Podróż kosztowała nas niestety wiele… Z Bagan do Naypyidaw odjeżdżały dwa autobusy dziennie, oba o standardzie jaki widać poniżej. Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że oba autobusy pamiętają jeszcze czasy japońskiej okupacji z lat 40. ubiegłego stulecia. Miło byłoby, gdyby ktoś potrafił powiedzieć w jakim języku są znaki na szybach, bo sporo by to wyjaśniło. W każdym razie, były to zwykłe, stare autobusy miejskie, takie, które w zamierzeniu miały zabierać ludzi od jednego przystanku do drugiego, a w Birmie zaadoptowano je na autobusy dalekobieżne. To tak jakby wsiąść na przystanku pod domem w środku lata do najstarszego autobusu jaki jeździ w mieście i jechać tak 300 km.

IMG_2315

IMG_2318

no.. może jeszcze gorzej 😉

Trasa z Bagan do Naypyidaw jest dość krótka i nie spodziewaliśmy się problemów. Kiedy jednak minęliśmy po raz drugi ten sam most, nad tą samą rzeką, a później zamiast skrętu na Naypyidaw kierowca wybrał inną drogę zaczęliśmy podejrzewać, że droga w cale usłana różami nie będzie. No i nie była – 300 km zajęło nam 12 godzin, bo kierowca odwiedzał wszystkie miasta w okolicy i kolekcjonował pasażerów, nawet jeżeli miasta były nam całkowicie nie po drodze. Poniżej Pan z jednego z 10 odwiedzonych po drodze dworców. Kask na motorze to podstawa 😉

IMG_2337

IMG_2338

Słowem wstępu jeszcze jedna ciekawostka. Z racji tego, że Birma jest byłą kolonią brytyjską, to ruch do lat 70-tych był lewostronny, a w związku z tym ten autobus jak i 90 % innych samochodów na ulicach ma kierownicę po prawej stronie. Podobno jednak wskutek przepowiedni wróżbity dla generała Ne Wina o szykującym się prawicowym przewrocie, ruch z dnia na dzień zmieniono na prawostronny. Efekt widać poniżej. Pan, który trzyma się drzwi po lewej stronie do druga para oczu kierowcy. On mówi kiedy wolno wyprzedzić, kiedy nie wolno, a w między czasie jeszcze kasuje pasażerów za przejazd. Codziennie ociera się o smierć w postaci jadącego z naprzeciwka tira, ale jakoś nie specjalnie się przejmuje. Kiedyś on będzie kapitanem tego okrętu i będzie miał swojego pomocnika 😉

IMG_2351

Stolica z Rangunu do Naypyidaw została przeniesiona w 2005 roku dokładnie 6 listopada o 6.37 rano (6 to podobno szczęśliwa liczba generała Than Shwe). Ceremonia otwarcia miała z kolei miejsce 11 listopada, gdzie otworzono 11 ministerstw o 11 rano. Podobno, sama stolica została przeniesiona również w wyniku przepowodni astrologa, który miał powiedzieć, że ”nadchodzi katastrofa i milion złota wkrótce runie”, co dla generała Than Shwe, którego nazwisko w tłumaczeniu znaczy tyle co … milion złota, było sygnałem jednoznacznym do tego, żeby czym prędzej uciekać z Rangunu. W miejscu, gdzie kiedyś rósł ryż i było kilka niedużych wiosek, władza od zera wybudowała narodowi stolicę, która do dzisiaj jest praktycznie martwa, a budżet państwa do tej pory odczuwa jej skutki. Brakuje nowych inwestycji i zachodzę głowę skąd to pokraczne miasto wzięło się w rankingu najszybciej rosnących miast w Azji. Ranking pewnie jest równie wiarygodny co przepowiednia astrologa.

IMG_2491

IMG_2573

IMG_2574

Miasto podzielone jest na tzw zony, czyli inaczej strefy. Mamy zonę hotelową, mieszkalną, rezydencjalną, wojskową, parlamentarną i pewnie parę innych też by się znalazło. W strefie hotelowej jak się można domyśleć znajdują się same hotele, od takich o średniej klasie do bardzo luksusowych –  wszystkie puste. Strefa rezydencjalna przeznaczona jest dla wojskowych, bardzo dobrze obstawiona, bramki i straż 24 h na dobę. Parlamentarna natomiast to budynek parlamentu, który trochę przypomina fortecę, oraz ministerstwa, równie dobrze strzeżone jak strefa rezydencjalna. 

Mimo, że początkowo chcieliśmy zobaczyć jak wygląda dzielnica generałów, to niestety musieliśmy zaniechać naszych planów. Miasto jest tak przemyślane, żeby nikt nie zobaczył tego czego nie oglądać nie powinien. Omijanie budek strażników i szlabanów nie wchodzi w grę, bo Panowie raczej poczucia humoru nie mają. Raz zagraliśmy głupich turystów i poprosiliśmy, naszych kierowców, żeby spróbowali wjechać na osiedle, ale za zakrętem zobaczyliśmy coś takiego.

IMG_2538

IMG_2539

Okazało się, że chcieliśmy wjechać na teren rezydencji Prezydenta Birmy, Pana Thein Seina. Przeprosiliśmy, powiedzieliśmy, zgodnie z prawdą zresztą, że nie wiedzieliśmy kto tu mieszka, zapytaliśmy się o foto foto i pojechaliśmy dalej. Dowódca tego małego oddziału policji był w głębokim szoku, ale nie zapomniał zapytać, w którym hotelu mieszkamy i co tutaj robimy. Tak na wszelki wypadek.

Poniżej budynek parlamentu. Trzeba przyznać, że wymyślony całkiem sprytnie. W razie rozruchów, które w Birmie od czasu do czasu się zdarzają, można zamknąć się w parlamencie za olbrzymim płotem, którego tu niestety nie widać, a jak to nie pomoże to podnieść mosty i strzelać do tłumu zza kanału. Istnieje całkowity zakaz wchodzenia na terytorium parlamentu przez osoby niepowołane. Zdjęcie zrobione po uchyleniu bramy przez strażnika.

IMG_2522

W oddali parlament, a na pierwszym planie park miejski. Trawka wykoszona, chwasty wypielone, żywopłoty ostrzyżone no po prostu świat piękny i bezproblemowy. Ludzi tylko brak, ale komu to przeszkadza.

IMG_2552

A to zdjęcie zrobione w zasadzie pod parlamentem. Naszą ulubioną rozrywką w Naypyidaw było liczenie ilości pasów. Tu 8 tam 12, gdzie indziej 16, a pod parlamentem na bogato – 20 ! W oddali widać budkę policji, którą zobaczyliśmy dopiero po naszych wygłupach na środku drogi. Szczerze mówiąc trochę dziwi mnie brak jakiejkolwiek interwencji, bo to mogła być niepowtarzalna od tygodni szansa dla dyżurującego policjanta na rozrywkę i wlepienie mandatu, czy chociaż skromną reprymendę. Nic z tych rzeczy. Przejechaliśmy obok i żadnej reakcji.

IMG_2508

IMG_2510

Kolejny kiosk – posterunek 😉 W Naypyidaw są ich dziesiątki.

IMG_2512

Nigdy nieużywany przystanek autobusowy. To jest rzeczywiście nowinka, bo w całej Birmie, poza Rangunem komunikacja miejska nie istnieje, a zadaszone przystanki to rzecz wręcz nie do pomyślenia. Z resztą trudno się dziwić, bo w miejsce tych 10 siedzących osób w Rangunie stoi 30.

IMG_2541

a to centrum stolicy 😉

IMG_2555

Najlepszym jednak przykładem galopującej pośród junty megalomanii, a szczególnie generała Than Shwe jest olbrzymia Uppatasanti Pagoda, która w założeniu miała dorównać świetności Pagodzie Shwedagon w Rangunie. Na zasadzie budujmy najwięcej, najwyżej, ale nie koniecznie lepiej została ukończona w 2009 roku i stanowi w pewien sposób wizytówkę Naypyidaw. Niższa o 30 cm od Ranguńskiej, co nie do końca musi być efektem zamierzonego działania, z bliska niestety nie powala. Widać golym okiem, niższość klasy w stosunku do Shwedagonu. Ale co tam. Miało być duże to jest duże.

Uppatasanti Pagoda

IMG_2446

IMG_2445

I w ten oto sposób przechodzimy do najbardziej przykrego obrazka naszych podróży po Birmie. Białe słonie na łancuchach pod pagodą.

IMG_2449

Biały słoń w kulturze tej części Azji stanowi bardzo dobry znak. Podobno kiedy zapadła decyzja o przeniesieniu stolicy, gdzieś w polach ryżowych w miejscu gdzie obecnie stoi Naypyidaw, pojawiły się białe słonie. Miał być to sygnał dla narodu, że decyzja jest słuszna, a wybrane miejsce idealne. Wątpliwe jest natomiast jakoby słonie same z własnej nieprzymuszonej woli tam się pojawiły. Dzisiaj w każdym razie, przypięte na krótkich łańcuchach, na pokaz dla odwiedzających pagodę wiernych słonie o głodzie i pragnieniu siedzą w małych boksach, czekając na posiłek. Poza strażnikami bezpośredni dostęp do słoni mają tylko dobrze sytuowane rodziny z koneksjami. Dzień wolnego słonia, czy to Azjatyckiego czy Afrykańskiego koncentruje się na jedzeniu. Sloń je okrągły dzień, żeby zaspokoić głód i potrafi przejść wiele, wiele kilometrów, żeby znaleźć potrzebne mu do życia liście. Jeszcze więcej jest w stanie przejść do wody, której dorosły osobnik potrzebuje w granicach od 150 do 200 litrów dziennie. Tutaj słoniom rzuca się małe gałązki, przy czym wody nie dostają prawię w ogóle i stąd tak ochocze podnoszenie trąby. Słonie umierają z głodu i czekają, aż ktoś im wrzuci coś do jedzenia. Widzieliśmy też małego słonia, który kołysał się w miejscu i nie reagował na bodźce zewnętrzne. Widok jest tym straszniejszy, że słonie są obdarzone nadzwyczajnym w świecie zwierząt intelektem i bardzo wrażliwe na wszelką dziejącą się im krzywdę. Ten obrazek to swoisity portret psychologiczny rządzącej junty.

IMG_2425

Dla porównania władza dorzuciła zwykłe słonie obok białych co by sobie można porównać.

IMG_2408

IMG_2414

IMG_2409

IMG_2398

IMG_2412

IMG_2380

IMG_2363

W zasadzie po tym powinienem skończyć, bo już więcej chyba mówić nie trzeba, jednak czuję potrzebę dokonania małej całościowej refleksji nad tym co zobaczyliśmy w Naypyidaw i po tym co tam zobaczyliśmy. Te wszystkie piękne autostrady po których nikt nie jeździ, wszystkie postawione hotele, które straszą pustkami, bloki, parki, pagody, parlamenty i ministerstwa, w których akurat ludzi nie brakuje i wszystko to co zostało wybudowane jest wybudowane z pomysłu ludzi chorych i tylko w chorym państwie mogło dojść do realizacji. Bo Birma jest w pewnym sensie chora. Targana konfliktami wewnętrznymi, w strefie wpływów chińskich, indyjskich i amerykańskich z nacjonalistyczną armią bez żadnego poparcia społecznego, tłumiącą wszelkie przejawy niezależności i dbającą tylko o swój interes jest po prostu państwem pokracznym. Tam gdzie mogliśmy wjechać widać było okrutną biedę. Jak więc wygląda kraj junty, gdzie wjechać nie mogliśmy ? Jak więc w tej sytuacji myśleć o takim miejscu jak Naypyidaw ? W kraju nie ma dróg, szkół, szpitali, przemysłu a władza buduje za miliardy dolarów nową stolicę, znienawidzoną zresztą przez birmańczyków. Czy czegoś brakowało Rangunowi ? Nie, Rangun miał wszystko, łącznie z piekną architekturą kolonialną, która została zaadoptowana na banki, urzędy, poczty i inne budynki szeroko rozumianej użyteczności publicznej. W Rangunie brakowało jednego – spokoju władzy. Ciasne ulice i małe odległości w przypadku krwawego buntu to zagrożenie, a władza wie o tym najlepiej, bo w Rangunie już nie raz dochodziło do masowych prostestów. Z tego też powodu campusy głównych uczelni przeniesiono poza miasto, bo jako ośrodki wolnej myśli, to one głównie produkowały wywrotowców i od tych wywrotowców w centrum zaczynały się walki o obalenie reżimu. Jak władza poczuła, że to może być mało to ufundowała sobie nową stolicę, gdzie 20 czołgów w centrum miasta może stać frontem do protestującego tłumu. Wizja mało przyjemna, ale też mało realna bo… bo w Naypyidaw nie ma żadnego tłumu ! Tam nie ma nikogo poza bandą zdegenerowanych wojskowych sk****, którzy obecnie są na etapie uwłaszczania się i robienia jeszcze większych majątków niż mieli do tej pory. Prawda to, że Birma jest obecnie w fazie przemian demokratycznych, ale prawdą jest też to, że takie przemiany nigdy nie są za darmo. Aung San Suu Kyi, córka bohatera narodowego Aung Sana i główna twarz birmańskiej opozycji, po 15 latach w areszcie widocznie to zrozumiała i zaczęła z armią się dogadywać. Nie będzie rozliczenia wojskowych tak jak w Polsce nigdy nie doszło do rozliczenia Ubeków. Nie będzie rozliczenia rządów junty tak jak nigdy w Polsce nie było rozliczenia komunizmu, a Naypyidaw jest smutnym tego świadectwem. Jednym z wielu. Niestety.

Kolejny wpis z wspomnianego tutaj już wielokrotnie Rangunu. Zapraszamy do zaglądania na bloga !

One thought on “Naypyidaw, Birma

  • 2 czerwca, 2015 at 9:45 am
    Permalink

    Zdjęcia niesamowite. Te puste drogi naprawdę wyglądają wg mnie trochę przerażająco. Jak z wymarłego miasta. Tak samo jak ten przystanek.

    Reply

Dodaj komentarz