W koncu 6 sierpnia dostalismy sie na Palawan do Puerto Princesy. Miasteczko jest stolica wyspy i glownym miastem wypadowym w inne rejony. My wybralismy sie na polnoc do El Nido i archipelagu Bacuit. Krotko mowiac najpiekniejsze miejsce na ziemii 馃槈
Droga do El Nido normalnie zajmuje 5 godzin, ale my oczywiscie zlapalismy gume i jechalismy 6. I tak niezle bo wracalismy 12 godzin bo popsul sie silnik, czyli tutejszy standardzik 馃槈
A tak Asia dostala Coca Cole na wynos.
Jestesmy w centrum El Nido. Male, ale bardzo klimatowe miasteczko, a pozatym maja tu najlepszy pub z muzyka na zywo w jakim do tej pory bylismy. Reggae czy rock – wszystko na kosmicznym poziomie.
Pogoda z dnia na dzien na Palawanie byla coraz lepsza wiec postanowilismy wypozyczyc kajak i poplynac na inne wysepki. Nie przewidzielismy ze pogoda w zatoce rozni sie od pogody za klifem i z problemami dobilismy do najblizszego ladu. Mimo tego ze pogoda sie nie poprawiala trzeba bylo kiedys wrocic.
Nastepnego dnia pogoda byla juz dobra ale nam kajaki juz nie byly w glowie 馃槈 Wzielismy lodke i poplynelismy na bardziej zorganizowana wycieczke.
A tu jeszcze kiedys bedziemy mieszkac i taka bedziemy miec lodke.
Snake Island
jajko.
Tu kapitan i jego majtek 馃槈
Tu Sowa wpadl do akwarium.
Kolejna wyspa, kolejna piekna plaza i akwarium i tak dookola i w nieskonczonosc.
Tu zwloki.
Pozniej postanowilismy zmienic lokalizacje z naszego bambusowego domku na plazy (pech, ze zapomnielismy zaladowac tradycyjnego zdjecia z okna) na hotel polozony w centrum archipelagu.
Pogoda byla rewelacyjna wiec znow wybralismy sie na kajaki, lodki, nurkowanie i drinkowanie.
Tu Sowa jest samolotem na lokalnym lotnisku. Wielkoscia jest podobny do samolotu a przechylem do pasa startowego.
Ten maly przesmyk to brama do Malej Laguny na wyspie Miniloc.
A tu juz Duza Laguna
Sowa i Jack’i. Jeszcze pol roku temu na Kostaryce walczyl w 3 osoby zeby wyciagnac z wody jednego o polowe mniejszego. Teraz Jacki poluja na niego 馃槈
Korean style
Za szybkie na obiad.
Generalnie caly czas szukalismy morskiego zolwia a zamiast tego ostatniego dnia trafilismy na rzadko tu wystepujacy gatunek weza morskiego, ktory jest uznawany za jedno z najbardziej jadowitych zwierzat. Pewnie chcial z samego rana zlozyc Asi zyczenia urodzinowe, bo pol godziny pozniej spotkala kolejnego weza, tyle ze na hotelowej sciezce 馃槈
Urodzinowy wieczor Asi
Wszystko co dobre za szybko sie konczy i dzisiaj musielismy opuscic Palawan, chociaz nie mielismy na to najmniejszej ochoty. Bolesne jest to tym bardziej ze jestesmy znow na Luzonie w Angeles City, gdzie pogoda jest slaba a w miescie w ktorym jestesmy sa same stare biale dziady i hordy dziwek. Na szczescie jestesmy tu tylko transferem i jutro mamy samolot do Hong Kongu a wiec rozpoczelismy nasz dlugi, 5 – cio dniowy powrot do domu. Na dowidzenia ostatnie zdjecie z archipelagu.
aaa napisze komentarz co mi tam ;)) piękne zdjęcia!;)
Zdjęcia przepiękne , pozazdrościć wam tej wspaniałej podróźy , szkoda źe ja nigdy nie zobaczę ale moźe moja córka i zięć chciałabym z całego serca tego im źyczyć bo to jest chyba raj
Jest to jedno z tych miejsc, ktore człowiek na pewno zapamięta na resztę życia. Tu akurat jest bezpiecznie wiec polecamy spróbować na własna rękę 馃槈
mam rodzinę, ja jestem już za stary mam prawie 37 lat w Polsce jeżdżę z dzieckiem po lekarzach – a tam Wy sobie nurkujecie – no no no :)))) pozazdrościć… 馃槈