Poludniowe Borneo

image97


W Banjarmasin utknelismy znacznie dluzej niz planowalismy. Asi zajelo ok 4 dni zeby wrocic do formy i mimo tego ze miasto jest dosc duze to nie moglismy sobie zorganizowac za bardzo czasu.

Było bardzo muzulmansko i stad bardzo malo opcji co ze soba zrobic. Sprzedaż alkoholu i jego spozycie bylo zabronione pod grozba kary do 4 miesiecy w wiezieniu. Po przygodzie w Bangkoku wolelismy nie ryzykowac kupowania piwa u Chinczykow wiec wiekszosc czasu siedzielismy poprostu w slabym hotelu. Banjarmasin słynie z tzw floating market, którego nie mozna spotkać nigdzie indziej w Indonezji, a wszędzie indziej w Azji Pol-wchodniej to juz tylko atrakcja turystyczna. Tu to dalej rzeczywiste miejsce handlu lokalnej ludnosci. Tak to wyglada kazdego dnia przez okragly rok.

image98


image99


blogger-image-701082556


blogger-image-860660941


blogger-image-1891942013


blogger-image-907663426


blogger-image-998960178


blogger-image-819372933


blogger-image-1957207571


blogger-image-992489736


blogger-image-1650434390


blogger-image-2129156019


blogger-image-241231342


blogger-image-461681332


blogger-image-681091590


Z Banjarmasin wybraliśmy sie do Loksado, które położone jest w górach Meratus. Jedno z niewielu juz niestety miejsc w Południowym Borneo gdzie mozna spotkać pierwotny las okolorownikowy. Cała reszta została wycieta pod plantacje palmy na produkcje oleju palmkwego. Przy okazji nasz przewodnik chcial pokazac nam lokalny obrzed Dayakow, czyli ludnosci interioru Borneo, ktora odbywa sie raz do roku i na ktorej do tej pory nie bylo zadnych turystow.

Po dotarciu do wioski prysznic.


image100


image101


image102


zakwaterowanie w Dayackim domu


image103


blogger-image-1122460938


image104


blogger-image-456952293


I ruszylismy na trekking.


image105


image106


blogger-image-1255088892


image107


tu cynamon czyli jedno z głównych źródeł dochodu Dayakow.


blogger-image-430928236


image108


Z tylu longhouse w którym do tej pory mieszkają ludzie. Dawniej taki dom był zamieszkany przez kilka rodzin i był właściwie rownoznaczny z tym co my rozumiemy poprzez słowo wieś. Tak jak u nas każdy miał swój dom i każdy swoje pole, tak u nich cała „wieś” mieszkała w jednym dużym domu podzielonym na tyle izb ile mieszkało w niej rodzin. Dziś Dayakowie miedzy innymi za sprawa cynamonu sie wzbogacili i każdy ma swój dom z wyjątkiem najbiedniejszych rodzin, które dalej mieszkają razem.


blogger-image-1306153597


blogger-image-436606083


image109


image110


image111


blogger-image-1880621214


blogger-image-177589988


image112


blogger-image-2017226167


blogger-image-1498764822


blogger-image-1213723376


image113


image114


W dżungli nie ma co grymasic. Noodle, „kabaczki” i chilli to max na co mozna pozwolić sobie bez polowania.


blogger-image-41964478


blogger-image-1890278804

Nasz przewodnik Johan


blogger-image-1645756592


blogger-image-846405591


Tu jakby ktos sie pytał jak wyglada bambus.


blogger-image-679327670


Jak juz była mowa w dżungli nie ma co kaprysic i niekiedy w sytuacji podbramkowej trzeba zadowolic sie liścmi papay 😉


blogger-image-2060220137


Na nastepny dzien nasz przewodnik zabral nas na ceremonie. Byla bardzo prawdziwa i bardzo zarazem smutna. Tylko starsi ludzie dalej wierza w starego Boga, mlodzi natomiast albo przechodza na islam, albo w nic nie wierza i przychodza na ceremonie wlasciwie nie wiadomo po co, krzycza, przeszkadzaja I rozpraszaja innych. Ceremonia wygladala tak ze w centrum domu tanczyli i spiewali mezczyzni w rytm bebnow na ktorych graly ich zony. Rytm nie zmienil sie cala noc co mialo na celu wprowadzenie obecnych w trans. Mysle ze sie udalo bo slyszelismy go w uszach jeszcze dwa dni pozniej.


image115


image116


Lokalna kołyska 🙂


blogger-image-1939275212


image117


image118


image119


image120


Poniżej krew złożonego w ofierze kurczaka


image121


image122


Przewodnik zostawił nas w środku nocy z ludźmi w transie, którzy białych nie oglądają za często a którzy jakieś 40 lat temu scinali głowy ludziom spoza plemienia. Tak, Dayakowie to osławieni łowcy głów. Zwyczaj został jednak surowo zakazany przez rząd Indonezji. Raczej nie było sie czego bać bo zostaliśmy ciepło przyjęci ale noc nie należała do przespanych.


image123


Rano zaczęliśmy spływ bambusowa tratwa po rzece


blogger-image-1975345030


blogger-image-1419088368


blogger-image-2147091664


blogger-image-623213716


blogger-image-1979414543


blogger-image-1378288583


I niestety musieliśmy zbierać sie w dalsza drogę do Balikpapan zeby złapać samolot do Manado i uciec na Celebes. Miedzy tymi pięknymi obrazami nasza podróż wyglada zazwyczaj tak – obskurny dworzec, ciekawscy ludzie i oczywiście Hello Mister wszędzie gdzie sie nie pojawiamy. Nasz faworyt krzyczał do nas z słupu wysokiego napięcia z około 20 m nad ziemia.


blogger-image-627956081


blogger-image-733066866


blogger-image-2063357102


Zdjęcia dodajemy ze spory opóźnieniem ale mieliśmy problemy z karta do aparatu i oczywiście z dostępem do internetu…


blogger-image-115199736

Dodaj komentarz