Tana Toraja

image35

Tana Toraja to region w południowej części Sulawesi. Wszystkie nasze prognozy co do pokonania trasy między Togean, a Rantepao, czyli stolicą regionu się nie sprawdziły. Było 10 razy gorzej niż zakładaliśmy.

Należy chyba zacząć od tego , że z Kadidiri musieliśmy płynąć łódką do Wakai, tam wsiąść na prom do Ampany i po 6 godzinnym rejsie promem znaleźć środek transportu do oddalonego o 18 godzin drogi Rantepao. Droga wydawała się długa, ale nieszczególnie kłopotliwa. Jednym utrudnieniem mógł być fakt, że mieliśmy jechać przez Poso, które od 1998 roku jest nawiedzane przez konflikty między katolikami, a będącymi w większości muzułmanami i region nie należy do najstabilniejszych. Wszyscy jednak na Togean zgodnie twierdzili, że jechali przez Poso parę dni wcześniej i nie ma się czego bać. Nie uwzględniliśmy jednak w tym wszystkim faktu, że podróż na północ z rozwiniętego turystycznie Rantepao do Ampany to nie ta sama podróż co z Ampany do Rantepao, czyli w kierunku południowym. W regionie Toraja, jest na prawdę sporo firm przewozowych, które oferują bezpośrednią podróż z punktu A do B, natomiast w Ampanie sprawa nie wygląda już tak różowo bo bardzo mało ludzi pokonuje Celebes z północy na południe i jest problem ze znalezieniem bezpośredniego transportu. Wszystko jednak szło zadziwiająco gładko bo samochód i to całkiem niezły znalazł się praktycznie sam, z tym że tylko do Poso, dalej musieliśmy radzić sobie sami.

image36


Kierowca nas nie zaskoczył, bo wyrzucił nas na przedmieściach w środku nocy i powiedział, ze to jest droga do Rantepao, a autobus będzie jak przyjedzie. Jakie było nasze zdziwienie jak przed naszym samochodem zobaczyliśmy ok 30 antyterrorystów w pełnym uzbrojeniu, a następne 4 godziny spędziliśmy na komisariacie policji.


image37


To nie tak, że to my zrobiliśmy coś źle. Po prostu w związku z tym, że nie dawno był tam zamach terrorystyczny policjanci z pobliskiego posterunku poczuli się zatroskani o nasze bezpieczeństwo i zaproponowali, żebyśmy poczekali u nich na autobus. Te 4 godziny oglądaliśmy jak policja zbiera łapówy od każdego samochodu, uczyliśmy ich angielskiego, oni nas uczyli indonezyjskiego i wypaliliśmy z nimi chyba z wagon papierosów. Kiedy stwierdziliśmy, że autobus nie przyjedzie i chcemy jechać do hotelu to policjant własnym samochodem i całkowicie nieodpłatnie postanowił nas odwieźć. Po drodze znów spotkaliśmy antyterrorystów, którzy czesali każdy przejeżdżający samochód oprócz naszego i jak się dowiedzieliśmy na następny dzień miało to związek z ostrzelaniem 3 tygodnie wcześniej przez zamachowców tego samego posterunku policji na którym siedzieliśmy. Wniosek z tego taki, że posterunki policji nie są tu najlepszym pomysłem na schron.

Poso natomiast jest kompletnym wypizdowiem. To jest taka dziura, że każda jedna minuta w tym miejscu to czas stracony, a my czekaliśmy tam rano 7 godzin na dworcu na autobus, bo do jednego się nie zmieściliśmy,  a następnego tego dnia już nie było.


image38


Jak w końcu jakimś cudem udało nam się wynająć samochód z lokalsami bo stwierdziliśmy, że publicznym transportem z Poso się nie wydostaniemy to jak tylko wyjechaliśmy trochę wyżej w góry droga urwała się o w ten sposób. Kolejne 2 godziny czekania.


image39

To wszystko jednak miało chyba tylko podkręcić atmosferę. Toraja jest zamieszkiwana przez katolików, a gdzie katolicy tam mięso. Nie z kozy, nie z kury tylko porządna wieprzowina i wołowina. Po 20 dniach niejedzenia mięsa taki o to obiad był posiłkiem królewskim.

image40


Sami zaś katolicy, którzy tam mieszkają są dość specyficzni. Kościół nie radził sobie z wieloma lokalnymi tradycjami na całym świecie i stąd np my malujemy jajka na wielkanoc, albo lejemy się wodą na śmigus-dyngus. To z czym musi natomiast walczyć kościół na Sulawesi myślę, że wpędza Watykan w niemałe zakłopotanie. Konkretnie chodzi o zwyczaje związane ze śmiercią człowieka, ceremoniami pogrzebowymi, chowaniem zmarłych itd. Znaleźliśmy przewodnika i ruszyliśmy… na pogrzeb.


image41


image42


Mieliśmy to szczęście (?), że trafiliśmy na pogrzeb osoby, która pochodziła z bardzo bogatej rodziny. Im bogatsza rodzina tym bardziej wystawna musi być ceremonia i tym więcej bydła musi być złożone w ofierze. Torajowie wierzą, że dusza człowieka jest w pewien sposób spokrewniona z duszą byka i dla wzmocnienia duszy zmarłej osoby w jej drodze do nieba warto zabić 1,2,3, 15, 20 lub 30 byków co zależy od kapitału jakim dysponuje rodzina. Ceremonia w której my uczestniczyliśmy trwała 7 dni z tym jednak, że my mogliśmy pozwolić sobie jedynie na zobaczenie 2 dni i to z rzędu. Szkoda bo każdy dzień to inna atrakcja na pogrzebie jakkolwiek nie brzmiało by to dziwnie. Pewne jest, że nie zobaczycie tu żadnej smutnej twarzy bo pogrzeb w Toradży to powód do radości.

W każdym razie to co widać poniżej to trumna, która okryta jest dachem na wzór tongkonanu czyli tradycyjnego domu Toradżów, o których więcej będzie mowa nieco dalej. Tu warto zwrócić uwagę na postument gdzie tą trumnę postawią jak i na wszystkie drewniane budowle dookoła. Wszystko zostało wybudowane na potrzeby ceremonii i po ceremonii zostanie rozebrane. Jak nie trudno się domyślić zbudowanie całej wioski pogrzebowej nie zaczyna się w poniedziałek, a kończy w środę po południu. Odpowiednio zakonserwowane zwłoki zmarłej osoby leżą po domach od kilku miesięcy do nawet kilku lat, jeżeli rodzina jest biedna i nie mają za co pochować zmarłego. Zasadniczo wygląda to tak, że w jednym pokoju mają telewizor, w drugim śpią a w trzecim mają trupa przez wiele miesięcy.

image43

image44


image45


A to jest tzw tau tau, czyli rzeźba przedstawiająca zmarłą osobę.


image46


image47


image48


image49


Jeszcze chyba o tym nie wspominaliśmy, ale od Togeanów do Tany podróżowaliśmy z Nadin.


image50


Teraz trochę wizji lokalnej z ceremonii.


image51


image52


image53


image54


image55


Tu z naszym przewodnikiem


image56


image57


Nie mylić symbolu pomyślności z sympatią do nazistów.


image58


image60

image61

A teraz ciekawostka. Byk albinos. Wyjątkowo drogi z racji na nietypowe ubarwienie i najlepszy na wzmocnienie duszy. Cena – ok 60 tys $ !

image62

image63


To co w całej ceremonii było przytłaczająco smutne to fakt, że Indonezyjczycy nie mają żadnej empatii wobec zwierząt. Zostawione na słońcu przez wiele godzin, bez jedzenia i picia, często skrępowane zdecydowanie zbyt cienkim i zbyt krótkim sznurkiem.

image64

image65


image66

Ten film jest lekko przydługi, ale już nie mamy siły go ciąć. Dla niecierpliwych wizja lokalna zaczyna się od 4.40 s



Na koniec dnia gospodarze zorganizowali walki byków na polach ryżowych. Każdy mógł wystawić swojego byka i każdy mógł założyć się, który wygra. Przegrywał byk, który uciekał z pola walki.


image67


image68


image69


image70


Ostatniego dnia ceremonii rodzina przystępuje do pochowania zmarłego. Tu są 3 sposoby. Albo wkładamy trumnę do jaskini, albo budujemy grobowiec, albo wieszamy trumnę na skałach. 4 sposób, czyli to co my robimy ze zwłokami nie istnieje.

Tu przykład grobowca

image71

Tau tau


image72


Przykład najgłupszego chyba pomysłu, czyli wieszania na skale. Jak się można domyśleć coś może wisieć i sto lat, ale 400 to już nie bardzo. Wszystkie kości na ziemi wzięły się stąd, że trumny spadały z wysokości i roztrzaskiwały się o skały. Teraz nie można tych kości ruszać bez nowej ceremonii pogrzebowej, która jest kosztowna, więc nikt nie kwapi się, żeby kości przenieść i najprawdopodobniej kolejne 400 lat będą leżały tak

image73

image74


Dary dla zmarłego też nietypowe.


image75


Tak to wygląda w jaskini.

image76

image77


image78


image79


albo tak

image80

image81


image82


image83


image84


image85


image86

image87

image88

image89


image90


image91


Tak natomiast chowano dzieci, które umarły zaraz po porodzie. Każda bambusowa klapka to jedno zmarłe dziecko.


image92


Tu trochę fotek z miasta


image93


image94


image95


W Toradży, chociaż już coraz rzadziej, ludzie dalej mieszkają w tradycyjnych domach zwanych tongkonan. Istnieje parę wersji co on właściwie ma oznaczać. Najbardziej rozpowszechniona wersją jest ta, która mówi, że dom ma taki kształt bo pierwsi osadnicy przybyli tu na łodziach. Podobne można znaleźć na Sumatrze.


image96


image97


image98


image99


A tak wygląda w środku.


image100


image101


W ten oto sposób opuszczamy Tana Toraja i kierujemy się do Makassaru i dalej na Bali. Staraliśmy się podać to tak dobrze jak to możliwe i tak zwięźle jak to możliwe, ale za dużo tu do pokazania i do opowiedzenia więc jeżeli ktoś ma jakieś pytania to zapraszamy do zadawania ich w komentarzach pod postem.

One thought on “Tana Toraja

  • 1 listopada, 2016 at 2:09 pm
    Permalink

    Jezu ludzie jaki czad i pomyśleć ze ja robię tą drogę z dwójką dzieci . chyba sie pochlastam

    Reply

Dodaj komentarz