Wyspy Togean, Kadidiri

image

W Bunaken było tak fajnie, że widzieliśmy milion powodów, żeby stamtąd nie wyjeżdżać. Przepiękna rafa, świetna atmosfera, zajebiści ludzie, a poza tym świadomość, że następny cel naszej podróży jest strasznie daleko.

Żeby dostać się na wyspy Togean, trzeba było znaleźć rybaka w Bunaken, który podrzuciłby nas do oddalonego o godzinę drogi Manado, tam znaleźć autobus, który jedzie ok 8-10 godzin do Gorontalo po to żeby tam złapać prom i przez kolejne 12 godzin płynąć do Wakai, aby następnie znaleźć łódkę, która zawiezie nas na docelową wyspę. Gdyby jeszcze sprawa wydawała się zbyt prosta, promy odchodziły dwa razy w tygodniu więc gdybyśmy się nie wyrobili utknęlibyśmy w muzułmańskiej dziurze, gdzie diabeł mówi dobranoc. Oczywiście każdy, ale to absolutnie każdy przewodnik i każdy kto pokonuje tą trasę mówi, że nie w sposób wyjechąć tego samego dnia z Manado i zdążyć na prom w Gorontalo. My mówimy, że się da, chociaż sporo się ryzykuje. Prom miał wypłynąć o 16, my byliśmy w porcie o 18. a on dalej czekał. Po prostu Indonezja, tu nigdy nic nie jest o czasie.
Poniżej klasa biznes na promie za całe 5 $ Rozkładane fotele, klimka, karaoke no po prostu luksus.

image1


image2

Togean to archipelag 56 wysp w środkowym Sulawesi (Celebes). Do tej pory bardzo mało rozwinięte turystycznie co wynika z faktu, że podróż tam i z powrotem wymaga na prawdę dużo determinacji i czasu. Nigdzie na świecie, w żadnym biurze podróży nie usłyszycie o organizowaniu wyjazdów na Togean, jeżeli sami tego nie zorganizujecie to prawdopodobnie nikt za was tego nie zrobi. No chyba, że my, ale do najtańszych nie należymy 😉 W tym miejscu zachwyca natura, zarówno ta nad wodą jak i pod wodą, a poza tym niesamowita atmosfera. Tam nie ma turystów, tam są podróżnicy. Najlepiej chyba o tym świadczy fakt, że może dwie osoby były w podróży krócej od nas. Zazwyczaj spotykaliśmy tam ludzi, którzy podróżowali przez ok 3 miesiące.

800px-ID_-_Togian


Tu wpływamy do naszego resortu w którym spędzimy kolejne 6 dni. Cena za noc 20 $, śniadania, obiady, kolacje w cenie. Prąd od godziny 18 do 24.


image3


Tu nasz bungalow:


image4


A tu recepcja, bar, jadalnia…


image5


Po namowach naszych znajomych z Bunaken zdecydowaliśmy się zrobić kurs nurkowania. Tak akurat dobrze się złożyło, że na promie poznaliśmy świetnego instruktora, który przyleciał na Togean na niecałe 3 tygodnie bo na co dzień pracuje w Tajlandii. Po krótkiej drzemce na odpoczynek od razu zabraliśmy się za teorię. Dam jedno poważne zdjęcie, żeby było widać, że ostro pracujemy.


image6


Ale w rzeczywistości nauka nurkowania z uczeniem sie ma niewiele wspólnego, a uczyć się przy stole w tropikach zwyczajnie nie wypada.


 

image7

 


image8


Po części teoretycznej przyszedł czas na ćwiczenia praktyczne. Każde zejście pod wodę było poprzedzone ”wykładem” w centrum nurkowania. Poniżej nasz instruktor Mika w trakcie jednego z takich wykładów.


image9


image10


image11


image12


image13


image14


Mika poza tym, że był bardzo spoko człowiekiem, to nie można mu również odmówić zdolności dydaktycznych. Sam z resztą też uczył się dość szybko i można powiedzieć, że liznął trochę polskiego. Tu parę z jego uwag napisanych nam pod wodą.


image17


image16


image15


image18


A tu już, pierwszy fun dive mniej więcej na głębokości 9 metrów. Niestety nasz aparat nie może zejść niżej niż 10 m więc na zdjęcia z 30 metrów musimy poczekać aż Mika załaduje je gdzieś na serwer.


image19


image20


image22


image21


image24


image25


image23


image27


image29


image31


image28


image26


image34


image30


image33


image35


image32


oo a tak wyglądało nasze centrum nurkowania od strony morza.


image36


Teraz może trochę samej wyspy.


image37


image38


image39


Tak wyglądały wieczory, najpierw siedzieliśmy w Paradise do momentu, aż wyłączali generator i nie było prądu, a poźniej zbieraliśmy się do resortu obok (Lastari albo Black Marlin) i siedzieliśmy na plaży, graliśmy, śpiewaliśmy, paliliśmy ognisko i piliśmy arak rzecz jasna.


image40


Jednego zaś wieczoru, a właściwie jednej nocy wybraliśmy się do dżungli, żeby znaleźć kraba kokosowego. Zostało już mało miejsc na świecie, gdzie jeszcze występują bo zwyczajnie coraz mniej jest takich miejsc jak Togean. Prowadzą nocny tryb życia dlatego na poszukiwanie trzeba wybrać się własnie nocą. Żyją na terenie od Oceanu Indyjskiego do centralnego Pacyfiku i największe ważą do 5 kg.


image41


image42


image43


image44


Rano z kolei popłynęliśmy w kierunku następnego dziwactwa, czyli Jellyfish lake (jezioro meduz). Na prawdę dziwne doświadczenie.


image45

Szkoła podstawowa


image46


image47


image48


image49


image50


image51


image52


image53


image54


image55


image56


image57


image58


I tak o to niestety trzeba było wypłynąć z Togean i trzeba powiedzieć, że było jeszcze trudniej niż z Bunaken. Droga tak samo długa, miejsce jeszcze bardziej zajebiste no i świadomość, że cała Indonezja nie wygląda tak spokojnie jak te wyspy. Znów trzeba było się targować, dziesięć razy spojrzeć w lewo i w prawo przed przejściem przez ulicę, znów trzeba było szukać busa i spać po norach. Następnym miejscem do którego dojechaliśmy była Tana Toraja – absolutnie niezwykłe miejsce, ale o tym już w następnym poście.


Dodaj komentarz