Podróż z Loksado do Balikpapan zajęła nam ok 12 godzin. Nauczeni doświadczeniem, że autobusy z klimatyzacją bardziej przypominają samochody chłodnie niż autobusy tym razem postawiliśmy na wersję bez klimatyzacji. To był chyba największy błąd jaki popełniliśmy podczas tej podróży.
Różnica w cenie jest niewielka bo wynosi ok 2$ a jednak różnica w standardzie to istna przepaść. Poprostu air-con oznacza tu wyższy standard, a no air-con świadczy o braku jakiegokolwiek standardu. Do tego Sowa zaczynał odczuwać pierwsze objawy zatrucia pokarmowego i sprawa nie wyglądała dobrze. Można by zacząć od tego, że oboje mieliśmy uszkodzone fotele i te 12 godzin jechaliśmy w pozycji całkowicie wyprostowanej, można by powiedzieć, że muzyka charczała z głośników z taka ilościa decybeli, że ciężko było zmrużyć oko, jednak najważniejsi w tej opowieści są Ci ludzie, którzy podróżują klasą budget. W pewnym momencie uderzył nas odór ludzkich ekskrementów, a wszystko wskazywało na to, że stoi za tym kobieta, która siedziała parę rzędów przed nami. Jak wcześniej była mowa Sowa nie czuł sie najlepiej a ta sytuacja wcale mu nie pomogła wobec czego wsadził głowę w plastykowy worek i miał okazję przyjrzeć się wszystkiemu co zjadł w ów pechowy dzień. Jak niestety sie okazało i jak to w podróży często bywa, worek który posiadał miał tą wadę, że był zwyczajnie dziurawy, podobnie jak kolejny worek asekuracyjny, który zamiast ratować sytuację tylko ją pogorszył. Że do 3 razy sztuka, torba na leki okazała sie wybawieniem, ale jak nie trudno sie domyślić było już nie co za późno. Co ciekawe i po co to opowiadamy, to fakt, że bałagan, który z tego wszystkiego powstał nie zrobił najmniejszej różnicy reszcie pasażerów, ani specjalnie nie zabrudził bardziej autobusu, którym podróżowaliśmy. W tym samym czasie przez okno wpadł nietoperz i uderzył śpiącego mężczyznę w głowę. Po chwili oszołomienia odpalił papierosa (rzecz jasna, że w środku) i tak wszyscy pasażerowie za nim – istna komora gazowa. Jeżeli ktoś czyta tego bloga, kto ma zamiar wybrać się na Borneo i podróżować autobusami nasza dobra rada -> zawsze autobusy z air-con, uwierzcie, że widzieliśmy nie jedno, ale to nas trochę przerosło.
typowy postój w nocy.
W każdym razie po dość niespokojnej podróży samolotem na trasie Balikpapan – Manado, dostaliśmy się na północny Celebes do pięknego parku narodowego, z niespotykanie piękną rafą i podwodnym życiem. Łódka Manado – Bunaken 10 $
Zakwaterowaliśmy się chyba w najbardziej klimatowym miejscu na wyspie, poprostu u Lorentso. Koszt za all inclusive -> 20 $ doba. Śniadania owocki, a obiad i kolacja ryż, trochę ryby i ‚kabaczki’… dieta cud 😉
Tak wyglądał snorkelling przed hotelem, niestety zdjęcia nie są w stanie oddać tego jak to rzeczywiscie wygladalo, a filmu nie możemy wrzucić bo serwery bloggera tego nie wytrzymają.
Jednego dnia wybralismy sie na ryby na tzw polow tradycyjny, czyli u nas bysmy powiedzieli ”na grunt”. Polow z dna za pomoca zylki trzymanej w rece. Poniżej widać przepaść między ”ludem” a Kościołem 😉
Wieczorami u Lorenso panował niepowtarzalny klimat. Właściciel własnoręcznie zrobił perkusję z puszek po farbie i jednostrunowy kontrabas ze sklejki i linki na pranie, a całość brzmiała i wyglądała fantastycznie. Jak tylko miejscowi dowiedzieli się, że Sowa umie grać na bębnach co wieczór przychodzili i jamowali razem do późnej nocy a to wiązało się z piciem araku pod różnymi postaciami 😉
Grupka białych to pierwsi turyści na naszej drodze, których nie widywaliśmy tylko na lotniskach. Najfajniejsi policjanci jakich do tej pory spotkaliśmy. Poniżej po indonezyjsku pancho.
Wybitnie duży nie był, ale jednak nie pozwalałby o sobie w nocy zapomnieć, wobec czego już dość pijany Sowa poszedł bo kawałek bambusa, żeby zabić go na ścianie. Po drodze spotkał jednak lokalsów z arakiem, czyli po naszemu bimbrem, którzy namówili go na kolejnych parę szotów. Skutek tego był taki, że Sowa gonił pająka po całym pokoju z bambusem w ręce bo nie mógł w niego trafić. Koniec końców, po walce w narożniku Sowa wygrał przez nokaut. Po dobrej imprezie pożegnalnej i nie całych 3 godzinach snu ruszyliśmy w kierunku środkowego Celebes, ale to już przy okazji następnego wpisu. Pozdrawiamy !
Dobra rada z tymi autobusami, na pewno skorzystamy. Nasza wyprawa już w lutym. Pozdrawiamy ekipa Światosława 🙂
http://swiatoslav.blogspot.com/
Powodzenia w wyprawie ! Jakbyście mieli jakieś pytania to śmiało 😉 Pozdrawiamy !
Wszystkich, którzy byli przed nami w jakimś miejscu pytam jakie miejsca warto zwiedzić, a jakie sobie odpuścić. Macie na liście jakieś absolutne must see? Mamy po miesiącu na każdy kraj: Tajlandię, Malezję, Indonezję i Filipiny 🙂
Hej ! Sorry, że z takim opóźnieniem, ale gdzieś nam to uszło uwadze. Jeżeli chodzi o Filipiny to polecamy Bohol z zakwaterowaniem w Nuts Huts koniecznie na parę dni (i nigdzie indziej !). Tam jest parę fajnych opcji na trekkingi, wycieczki, statki i inne, a poza tym można wziąć skuter i pojeździć po okolicy. Rewelacja. Do tego oczywiście El Nido na Palawanie (i koniecznie bar Balai Tubai) i trekking do Batad na Luzonie najlepiej na nie mniej niż dwa dni. Indonezja to Pangkalanbuun na Borneo i 3 dni na statku, żeby dostać się do parku narodowego z orangutanami. Resztę południowego i wschodniego Borneo możecie sobie darować bo ta wyspa nie wygląda tak jak sobie człowiek ją wymarzył. Na Celebesie na pewno Bunaken bo rafa na snorkellingu jest z innej planety (polecamy nocleg u Lorenzo) i Togean Islands w środkowym Celebesie -> tu do wyboru do koloru, my siedzieliśmy na Kadidiri i podobno jest to najbardziej klimatowa wyspa ze wszystkich. Nie wiemy jak wygląda reszta bo robiliśmy tu kurs nurkowania i nie mogliśmy ruszyć się dalej, ale było niesamowicie. Imprezy i ogniska do rana. To chyba tyle z must see 😉