Kiedy jechaliśmy przez góry w południowo-zachodniej części Ugandy w kierunku granicy z Rwandą, mijaliśmy małe, wklejone w zbocza wioski blaszano-drewnianych domów położonych wzdłuż czerwonej, błotnistej drogi. Zza zaparowanych od wilgoci szyb naszej toyoty widać było snujących się ludzi wyraźnie zmęczonych tym tropikalnym klimatem, wszechobecnym laterytowym błotem, no i biedą. Z jednej strony granica z Demokratyczną Republiką Konga, z drugiej gęsty równikowy las, a do stolicy daleko. Czasami wracam myślami do tych miejsc i ludzi i zastanawiam się czy pojawiła się przed nimi jakakolwiek szansa na zmianę, bo w to, że cokolwiek do tej pory się zmieniło zupełnie nie wierzę. Co innego w Rwandzie. Rwanda się zmienia. I to szybko.